środa, 14 stycznia 2009

Taki jeden dzień


Mam dzisiaj jeden z tych dni, kiedy kobieta płacze i nie wie właściwie, dlaczego. Kacper miał w nocy trudności z oddychaniem. Astma plus przeziębienie. Powinnam się przyzwyczaić. Na przestrzeni dwóch lat przeżyliśmy kilka zapaleń oskrzeli, niespodziewane i nagłe powiększanie się węzłów chłonnych. "Chomik"- tak Kacperek mówi na siebie, gdy choruje. Wesoły chomik, który matkę swoją niejednokrotnie podnosił z ziemi- obolałą z rozpaczy, pełną rozdygotanego przerażenia.

Strach o pocieszkę moją już za mną. Były gruntowne, szpitalne badania. Przeżyłam dni, które właściwie dniami trudno nazwać, bo zlały się w jakąś masę czasu stojącego w miejscu. Czekanie. Ileż to jedno słowo może zawrzeć w sobie bólu i łez.

Gdy usłyszałam, że: „To nie jest żaden nowotwór”, narodziłam się na nowo. Narodziłam się, by walczyć z przewlekłą chorobą swojego dziecka. Daję sobie jakoś radę. Nadal oblewam się jednak potem, gdy nie słyszę dziecięcego oddechu za oddechem- równej fali, jak ta morska bijącej o brzeg. Zrywam się w nocy. Niby wiem, że wszystko jest pod kontrolą. Niestety, nie czuję się panią sytuacji. Chyba muszę do tego dorosnąć. Rany, przecież ja jestem dorosła! No to może wyrosnąć z tego muszę!

Kacperek nie będzie wilkiem. Żabą też nie. Nie dla niego obecnie bal. A mnie się od rana płakać chce. Dlaczego? Przecież oskrzela i płuca czyste, Nasza Pani Doktor tak powiedziała, a kaszle niby teraz straszliwie co trzeci człowiek w Polsce. Ech, wyrosnąć, wyrosnąć z tego muszę jak nic.

Brak komentarzy: